poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 4

Jestem tutaj już tydzień i nie jest najgorzej. Chłopcy zabrali mnie na zakupy i było mi bardzo głupio bo wydali na mnie tysiące, ale powiedzieli, że muszę ubierać się jak człowiek. Nie narzucali mi jednak swojego stylu. Jack pomagał mi dobrać stylizacje, ale mogłam kupić wszystko co chciałam. Nie zabrakło oczywiście legginsów, dłuższych t-shirts i wszystkiego w moim stylu. Marco wybierał mi bardziej eleganckie ciuchy i mnóstwo rurek i obcisłych bluzek, ale nie sprzeczałam się z nimi, bo naprawdę zaczęliśmy się dogadywać.
Pokazali mi też ogród i dom. Tutaj wszystko jest ogromne. Mają naprawdę duży ogród. Jest tu las, skatepark, boiska do gier zespołowych, kord tenisowy, mają nawet dom na plaży.
Jest tam niesamowicie. Marco i Jack obiecali mi, że zrobimy sobie tam wspólny weekend. Niestety dopiero jest wtorek. Chłopcy zadbali o to, żebym się nie nudziła. Dzisiaj mamy zrobić sobie ognisko.
Myślałam, że zrobimy je nad morzem, ale patio jest bliżej. Na plażę mogę jeździć zawsze, ale z ochroną, gdyż plaża jest otwarta. Co prawda są tam posterunki ochrony chłopaków, ale wpuszczają na plażę prywatnych ludzi. Marco i Jack bardzo się martwią o moje bezpieczeństwo. Oprócz wszystkich tych rzeczy w ogrodzie są też baseny. Jeden przypadł mi wyjątkowo do gustu. Znajduję się za domem trochę na skraju budynku. Jest ogromny, ma fontanny i zjeżdżalnie, a inna zjeżdżalnia w formie strumyka prowadzi do "jaskini", gdzie jest mały basen i kryte jacuzzi, a w pomieszczeniu pod sklepieniem jaskini jest bar i miejsce do posiedzenia. 

Tu jest niesamowicie. Dom też jest ogromny. Nadal nie obejrzałam wszystkiego. Oczywiście Marco i Jack pokazali mi najważniejsze pomieszczenia. Kuchnia:
Zaskoczyło mnie to, że jest bardzo klasyczna, bo raczej cały dom jest utrzymany w nowoczesnym stylu. W jednej jadalni już byłam, ale okazało się, że są też inne, ale rzadko tam się je, bo są w różnych częściach domu. Poza tym jest tu wiele salonów, w których przeważnie też stoją stoły.
I tak moim ulubionym jest mój salon. Wszystkie wymienione powyżej są dostępne ogólnie. Inne salony podobno są w kompleksach sypialnianych. Nie traciłam czasu na zwiedzane pustych sypialni, ale wiem, że Jack różnie umeblował sypialnie, aby poćwiczyć swój styl. 
Oczywiście chłopcy pokazali mi też sale kinową, siłownię, kręgielnie, klub domowy i wiele innych atrakcji. To niesamowite, że w takim domu jest tyle pomieszczeń. Fajne jest to, że z domu jest wiele wyjść. Każde wyjście ma inny hol. Kiedyś zgubiłam się w domu, bo weszłam nie w ten korytarz, zeszłam po schodach, których nigdy nie widziałam i wyszłam na dwór. Okazało się, że to wyjście prowadzi do ogrodu różanego. Trochę czasu mi zajęło zanim obeszłam cały dom i weszłam od frontu. To najbezpieczniejsze wejście dla mnie, jak na razie, bo stąd potrafię dotrzeć do swojego pokoju, kuchni i jadalni. Myślę, że zajmie mi trochę czasu zanim przywyknę że ten dom jest ogromny. Drugie tyle czasu zajmie mi poznanie tego domu i tak jak na razie nie pamiętam, gdzie co jest, mimo że chłopcy pokazali mi większą część domu. 
M: Zejdziesz na obiad? - spytała Meggi, która weszła do mojego pokoju.
Ja: Jasne, chwileczkę - powiedziałam. Odłożyłam gitarę i wyszłam z sypialni.
M: Ty grasz na gitarze? - spytała zdziwiona.
Ja: Trochę - przyznałam skrępowana. Jeszcze nikt nie wie, że interesuje się muzyką.
M: Musisz kiedyś mi coś zagrać.
Mc: Co zagrać? - spytał Marco, który wraz z Jackiem stał już przed drzwiami jadalni. Otworzył mi drzwi bym mogła wejść. Usiadłam na swoje miejsce.
Ja: Coś na gitarze - przyznałam się bez bicia.
Jc: Grasz? - spytał zaskoczony Jack.
Ja: Uczyłam się kiedyś grać na gitarze i fortepianie. 
Jc: Jak chcesz wstawimy gdzie fortepian.
Ja: Naprawdę moglibyście? - spytałam, bo bardzo chętnie bym znowu pograła.
Mc: Jasne dla nas to żaden problem.
Ja: Super - powiedziałam i zaraz weszła obsługa przynosząc obiad - smacznego.
Jc: Kurczę znowu nas uprzedziła
Ja: Nigdy wam się nie uda pierwszym powiedzieć smacznego - pokazałam im język i zaczęliśmy jeść. Po pierwszym daniu, chwilę czekaliśmy na drugie więc zaczęła się rozmowa.
Mc: Jak się u nas czujesz?
Ja: Teraz już o wiele lepiej.
Jc: Masz wszystko czego potrzebujesz?
Ja: Tak. Nawet mi głupio, że tyle na mnie wydajecie.
Mc: Nie potrzebnie. Jeśli czegoś będziesz potrzebować nie krępuj się. 
Jc: I właśnie. Pomyśleliśmy, że przyda ci się kieszonkowe. Na jakieś swoje wydatki.
Ja: Ale naprawdę nie trzeba.
Jc: My się nie pytamy o zgodę. Raczej chcieliśmy ustalić kwotę. Dziesięć tysięcy dolarów?
Ja: Co??
Jc: No dobra dwadzieścia pięć tysięcy?
Ja: Miałam raczej na myśli "co ocipieliście?" Po co mi tyle kasy? Przez rok bym tego nie wydała a co dopiero powiedzieć, w miesiąc. 
Mc: Myśleliśmy raczej o tygodniowym kieszonkowym - przyznał zdziwiony, ale bardzo spokojnie.
Ja: Przyznajcie. Wy naprawdę nie wiecie jak się mną zajmować - zaśmiali się nerwowym śmiechem.
Mc/Jc: Trochę - powiedzieli jednocześnie.
Ja: Wystarczy mi sto dolarów.
Mc: Co najmniej tysiąc.
Jc: Ani centa mniej - upierali się. Podano właśnie drugie danie.
Ja: No dobra niech będzie - poddałam się, choć nie bardzo chciałam się opierać. Jedliśmy powoli obiad, ale nie kończyliśmy rozmowy.
Mc: Kris rozmawialiśmy i postanowiliśmy, że musisz się edukować. Do ciebie należy decyzja, czy chcesz chodzić do szkoły, czy mamy zatrudnić prywatnych nauczycieli. 
Ja: Tez o tym myślałam. Chcę chodzić do szkoły. Poznać kogoś tutaj, bo nawet nie mam koleżanki, żeby pogadać.
Mc: Jak na razie możesz gadac z nami na wszystkie tematy.
Ja: Niektóre są krępujące - spojrzałam na nich.
Jc: Pierwsza miesiączka? Sex z chłopakiem? Antykoncepcja? To nic strasznego - wybuchnęliśmy śmiechem.
Ja: Mnie te tematy nie dotyczą.
Mc: Czemu?
Ja: Bo nie mam szans na chłopaka - przyznałam trochę smutno, bo chyba już dorosłam i chciałabym w końcu mieć swojego pierwszego chłopaka. Ale nie byle jakiego, tylko takiego idealnego. 
Jc: Słońce jesteś naprawdę śliczną dziewczyną i na pewno kogoś poznasz - pocieszał mnie.
Ja: Może. Dziękuję, że jesteście.
Mc: Została jeszcze kwestia transportu. Nie masz jeszcze 16 lat więc samochodu nie dostaniesz.
Jc: Chyba, że załatwimy jej wcześniej prawko - zaczęli dyskusje pomiędzy sobą.
Mc: Pół roku wcześniej? To trochę dużo.
Jc: Gdyby pogadać z prezydentem.
Mc: Ale sama? Nie zna jeszcze miasta.
Jc: No fakt California jest duża.
Mc: W Los Angeles mogłaby się zgubić.
Ja: Halo panowie ja tu jestem - powiedziałam zniecierpliwiona. - Mogę jeździć na deskorolce.
Mc: Nie ma mowy. Możesz korzystać ze skateparku jak masz parcie na jazdę.
Ja: To nie wiem. Taksówką?
Jc: Będziesz jeździć z kierowcą. 
Mc: Ze Stevem.
Ja: yyyyy jak muszę. A kiedy zaczynam szkołę?
Mc: rozmawialiśmy z dyrektorką. Możesz zacząć kiedy chcesz.
Ja: Jutro - podjęłam decyzje.
Jc: Tak szybko?
Ja: Tak - powiedziałam pewna siebie. -Już i tak siedzę tydzień tutaj sama i się nudzę. Nie mam żadnych zajęć poza grą na gitarze a i tak mam duże zaległości.
Jc: Wynajmiemy jakiegoś nauczyciela, to szybko powtórzysz chwyty.
Ja: Dziękuję. 
Ustaliliśmy wszystko jeśli chodzi o szkołę. Mam iść tam już jutro, a teraz szykujemy się na ognisko. Atmosfera jest przednia. Jesteśmy tylko we trójkę, ale jest miło. Dodatkowo, słońce powoli zachodzi i jest miłe otoczenie.
Ja: A tak w ogóle, czym się zajmujecie? - spytałam siedząc w fotelu i patrząc się w ogień.
Mc: Jak już mówiłem Jack projektuje wnętrza domów, a ja jestem choreografem, a czasem fotografem.
Ja: Jakim choreografem i jakim fotografem? - pytałam zaciekawiona.
Mc: Układam choreografie przeważnie dla gwiazd. Fotografuje przeważnie też gwiazdy - Jack wstał i podszedł poruszyć w palenisku. Odniosłam wrażenie, że mu przykro, bo zainteresowałam się karierą Marco.
Ja: A z kim już pracowałeś?
Mc: Zdjęcia robiłem chyba wszystkim znanym osobom w USA, a mam na koncie też kilka sesji europejskich. Przeważnie fotografuje celebrytów, aktorów, piosenkarzy, muzyków, ale robiłem też zdjęcia światowym top modelkom. Jako choreograf pracowałem między innymi z Beyonce, Jenifer Lopez i Usherem.
Ja: Wow - powiedziałam z zachwytem. - Moja siostra zawsze chciała zostać tancerką.
Jc: A ty kim chciałabyś zostać? - wtrącił się.
Ja: A da się wzbogacić na Twoim zajęciu?
Jc: Można.
Ja: A tylko wnętrza projektujesz?
Jc: Miło, że udajesz, że cię interesuje moja praca.
Ja: Orzesz w dupeczke, aż tak bardzo widać? - zaśmialiśmy się.
Mc: Tak naprawdę Jack ma ciekawą pracę. Projektował domy dla wielu sław i projektuje też ubrania.
Ja: To dlatego wpieprzałeś mi się ciągle do przymierzalni w galerii.
Jc: Nie tak naprawdę chciałem zobaczyć jak wygląda dziewczyna, bo znam tylko męską anatomię.
Ja Dupek. 
Mc: Dobra koniec żartów. To co odpowiesz na pytanie.
Ja: Zawsze chciałam zostać piosenkarką - przyznałam smutno, bo wiem, że to nierealne. 
Mc: To zaśpiewaj coś - zaśpiewałam im Celine Dion My heart will go on. Gdy śpiewałam obaj wpatrywali się we mnie jak w telewizor. Gdy skończyłam, odniosłam wrażenie, że boją się przerwać tą chwilę. Podczas piosenki czułam jak łzy spływają i po policzkach... znowu.
Mc: To było śliczne.
Jc: Masz niesamowity głos. 
Mc: Koniecznie musisz zostać piosenkarką.
Jack podszedł do mnie i przykucnął przed moim fotelem.
Jc: Pomożemy ci. Zatrudnimy nauczycieli. Nauczą cię wokalu i jak zachowywać się na scenie. Nagramy singiel. Wszystko sobie przypomnisz. A jak nie piszesz tekstów wynajmiemy tekściarza.
Ja: Czemu to robicie? - spytałam ze łzami w oczach.
Mc: Bo chcemy spełnić twoje marzenia Słońce.
Jc: Zrobimy wszystko byś była szczęśliwa - Ognisko skończyło się tak, że wszyscy się poryczeliśmy. To lubiłam w homoseksualistach, że nie bali się płakać. Byli po prostu sobą. Ustaliliśmy, że najpierw muszę zaaklimatyzować się w szkole i w mieście. Potem zajmę się dopiero muzyką. Sama tak zadecydowałam, bo wystraszyłam się, że to wszystko mnie przerośnie. w dzieciństwie uczyłam się języków obcych kilku na raz i do tego muzyka, taniec, śpiew, hobby... Ale w sierocińcu wypadłam z rytmu. 
Ale zawsze jestem sobą... Nigdy się nie poddaje.... Daje z siebie wszystko... I skoro Marco i Jack umożliwią mi spełnienie marzeń.... Zrobię to. Będę gwiazdą. Obiecuje.
Ale jak na razie jutro czeka mnie szkoła. O masakra... Damy radę. Będę nowym mięchem, ale żadna hiena- koniecznie suka, nie zje mnie na obiad, bo jestem silna no i mam kasę moich adoptowanych tatusiów. Mimo, że nigdy nie wykorzystywałam forsy, jak będzie trzeba to każda idiotka, która mnie zaczepi, będzie rzygała zielonymi dolcami Marco i Jacka.




6 komentarzy:

  1. Hiena serio hiena? Normalnie foszek pierdzioszek ;) No nie znów mi się udzieliło. Czekam na kolejny ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne piszesz a teksty powalają , czekam z zniecierpliwieniem na nastęny !!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekuję bardzo za miłe słowa :-) <3

    OdpowiedzUsuń
  4. WIELBIĘ CIĘ DZIEWCZYNO <33333333333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś taka kochana :-*

      Usuń
    2. Awww;* Dziękuję ale taki talent trzeba komplementować haha :* Macie w rodzinie jakiegoś pisarza hahaha ty i Marta ??

      Usuń