- Przestańcie bo czuję się jak na pogrzebie - miałam już spuścić wzrok, gdy zobaczyłam, że stoją w korytarzu też ludzie ze szkoły. Przyszła nawet delegacja plastików szkolnych. No nie wierzę. Przylazły pewnie bo wyczuły sensację. Narzuciłam na siebie za dużą bluzę, zabraną Lukowi, i od razu zaciągnęłam kaptur na głowę. Szybko się pożegnałam. Luka nie było wśród tłumu. Skierowałam się w stronę samochodu. Moje bagaże były już spakowane do bagażnika. Nawet się nie odwróciłam, żeby ostatni raz spojrzeć na budynek, który był moim domem. Miałam pokusę odwrócić się, ale samotna łza spływała już po moim policzku, a nie chciałam by ktokolwiek to zobaczył. Wszyscy w sierocińcu myślą, że jestem twardzielem. W końcu mam nawet męską ksywkę. Gdy tylko kierowca ruszył założyłam słuchawki i rozwaliłam muzykę na cały regulator. Gdy znalazłam się w moim odizolowanym świecie od razu zaczęłam myśleć.
Nie wiem jak teraz będzie wyglądało moje życie. Kiedyś miałam normalną rodzinę. Teraz w wieku 16 lat mam zamieszkać u pary pedałów. To będzie koszmar. Na pewno nie będziemy się lubili. mam w nosie jacy są. Może i są normalnymi ludźmi ale są też pedałami. A jak minie lot samolotem? Przecież nigdy nie latałam. W nosie lot. Mogłabym nawet zginąć w katastrofie lotniczej, oby nie mieszkać z tymi kolesiami.
Nawet nie wiem kiedy, ale właśnie wjeżdżaliśmy na parking pod lotniskiem. Teraz byłam zdana tylko na siebie. W sumie bez problemu znalazłam odpowiedni korytarz i już stałam w kolejce do odprawy. Nigdy nie byłam głupia. Po kilku minutach, albo kilkudziesięciu minutach, w końcu znalazłam się na początku kolejki. Dopiero teraz zdjęłam słuchawki.
- Proszę zdjąć wszystkie metalowe przedmioty i wszystko włożyć tutaj - poinstruował mnie członek obsługi. Zrobiłam wszystko automatycznie, bo mój wzrok wpatrzony był w osobę, która właśnie pojawiła się na korytarzu, opodal kolejki, w której stałam.
- Wszystko w porządku może pani przejść do samolotu - głos ochroniarza wybudził mnie z zapatrzenia.
Siedzę teraz w samolocie i jak głupia patrzę się w okienko. Na szczęście siedzę w fotelu zaraz przy okienkach. Nie wiem czemu, ale na widok tej dziewczyny moje serce wywinęło fikołka. Mogłabym pomyśleć, że wariuje i idę w ślady jeszcze nie poznanych "tatusiów", ale w głowie miałam tylko jedną myśl. Daniell. Moja siostra mogłaby teraz tak wyglądać. Tylko, że ona ma brązowe włosy. I raczej nigdy by ich nie przefarbowała. A może teraz jest zupełnie inna. Ale to niemożliwe, żeby w dniu, w którym pierwszy raz lecę samolotem, też była tutaj, na lotnisku.
Lot samolotem nie był taki zły. Większość czasu oczywiście spędziłam na myśleniu o mojej siostrze i w ogóle
nie myślałam o tym, że samolot może spaść, wybuchnąć, czy po prostu mnie wybawić od mieszkania z homoseksualistami. Nie wiem dlaczego, ale znów zaczęłam myśleć, że to chore. Miałam już za kilka chwil zamieszkać z dwoma facetami, którzy się "kochają". To niemożliwe....Gdy tylko wysiadłam z samolotu, skierowałam się do poczekalni. Nie musiałam jednak tam czekać, bo stał tam jakiś facet w gajerku z wielkim napisem - Kristin Appis. Nie chętnie podeszłam do niego, ze słuchawkami w uszach i kapturze na głowie. Facet coś do mnie gadała, więc nie chętnie i ociągając się zdjęłam jedną słuchawkę.
- Jestem tutaj z polecenia Jackoba i Marco, będę teraz robił za Twoje kierowce. Gdzie Twoje bagaże? - powiedział rzeczowym głosem. Odniosłam wrażenie, że gdyby nie kasa w ogóle olał by tą pracę.
- Myślę, że tam - wskazałam na taśmę, po której już sunęły leniwie bagaże. Mój kierowca (który się nie przedstawił) poszedł jeszcze bardziej leniwie po bagaże. Gdy już niósł mój cały dobytek, czyli jedną samotną walizkę, wyszliśmy na parking. Skierował się w stronę czarnej limuzyny, więc poszłam za nim. Patrząc na długość limuzyny i prywatnego kierowce, chyba moi nowi "rodzice" nie narzekają na brak gotówki. Gdy już siedziałam w samochodzie od razu przypomniało mi się dzieciństwo, gdy nawet do szkoły jeździłyśmy taką limuzyną. Podróż oczywiście trochę trwała, ale bardzo dobrze czułam się w samochodzie. W końcu znowu poczułam swoje klimaty. W sierocińcu oczywiście też byłam sobą, ale już przyzwyczaiłam się do wspólnego pokoju, salonu i wszystkiego co można było dzielić. Mimo, że podobało mi się, że jadę sobie teraz limuzyną nie zamierzam tak łatwo polubić tych facetów. Na pewno nie dam im się przekupić. No dobra może najpierw trochę ich poznam a potem pomyślę czy dam im szansę.
Kierowca się zatrzymał. Przypomniały mi się stare czasy, więc czekałam aż ktoś otworzy mi drzwi, ale ten moment nie nastąpił. Zniecierpliwiona otworzyłam drzwi z impetem. Wysiadłam z samochodu i od razu zauważyłam ładną kostkę brukową, z której był chodnik, jak się okazało tworzący ogromne rondo wokół fontanny przed domem. Podniosłam wzrok i ujrzałam mój nowy dom:
Nie powiem widok był imponujący.
- chodź za mną- nakazał mi szofer.
- Może... - odpysknęłam.
- Co to miało znaczyć? - wydał się oburzony.
- A co miał znaczyć Twój ton głosu? - facet podszedł do mnie i teraz mogłam spokojnie policzyć jego zmarszczki, które powoli zaczynały mu się tworzyć na twarzy.
-Słuchaj gówniaro. To, że trafił Ci się los na loterii i z plepsu dostałaś się do królestwa, nie oznacza, że możesz zgrywać Kopciuszka.
- A to dobre. Nawet nie wiesz kim jestem - powiedziałam zdecydowanym głosem wprost w jego ryj, chciałam jeszcze dodać kilka słów, ale właśnie wyszli na zewnątrz dwaj panowie. Jeden troszkę wyższy od drugiego, o ciemnej karnacji, czarnych włosach i męskiej sylwetce. Drugi troszkę niższy i mniej opalony, ale również z ciemnymi włosami. Obaj bardzo przystojni i obaj na pewno nie mieli więcej niż 30 lat. I co wydało mi się paradoksalne w tej sytuacji, nie wyglądali jak homoseksualiści.
- Steve - powiedział ten ciemny. - O co chodzi? - wydał się zdziwiony chyba tym, że kierowca stoi tak blisko mnie. Obaj panowie szybko do nas podeszli.
- O nic, proszę pana - wykrzywiłam usta w cynicznym uśmiechu.
- A to na pewno nasza Kristin - powiedział z uśmiechem od ucha do ucha ten drugi.
- Raczej nie jestem niczyja - powiedziałam z ironią.
- Hej jestem Jackob - powiedział z entuzjazmem, nie przestając się szczerzyć. - A to mój... hmm. partner Marco - niechętnie uścisnęłam ich dłonie. Jackob nie tracąc entuzjazmu położył swoja rękę, obejmując mnie, na moim ramieniu. Automatycznie uwolniłam się z jego objęć.
- Ok - powiedział pod nosem.
- To może chodź pokarzemy Ci twój nowy pokój - inicjatywę przejął Marco. Wzruszyłam obojętnie ramionami. Poszliśmy w stronę domu. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku moim oczom ukazał się widok holu.
- Teraz to będzie Twój dom - powiedział Marco i włożył swoje dłonie do kieszeni w spodniach. Od razu zauważyłam modną markę - Banana Republic. w takiej pozie wyglądał na luzaka. - Możesz chodzić po całym domu - dodał z uśmiechem i chyba dumą.
- Tylko najpierw zdejmij kaptur - dodał Jackob. Nie chętnie zdjęłam moją osłonę przeciw idiotami i dodałam z sarkazmem:
- Jasne tatusiu.
- No to chodźmy. Pokarzemy ci twój pokój - powiedział Marco po krótkiej wymianie wymownych spojrzeń ze swoim PARTNEREM. Marco szedł przodem, ja zaraz po nim, a Jackob za nami. Nigdy nie byłam wredna dla ludzi, dlatego od razu miałam wyrzuty sumienia, że tak chłodno go traktuje. Marco wydaje się milszy od niego.
Wdrapaliśmy się na pierwsze piętro. Nawet na zwykłym korytarzu czuło się ekskluzywny klimat domu. Wszystko było ładne ale i dość kosztowne, przynajmniej wyglądało na bardzo drogie. Zatrzymaliśmy się na chwilę przed drzwiami.
- mamy nadzieję, że ci się spodoba - powiedział Jackob za moimi plecami a Marco otworzył drzwi. Weszliśmy do... hmm chyba salonu.
Bardzo podoba mi się rozwiązanie z wnękami w ścianie, ale nie zamierzałam dać tego po sobie poznać. Panowie znowu wymienili te swoje wymowne spojrzenia i skierowali się ku drzwiom. Jak się okazało, wrota prowadziły do sypialni.
Zaskoczyła mnie zupełnie zmiana klimatu. Niestety rajcowało mnie to. Salon utrzymany w spokojnej i przytulnej tonacji, a sypialnia z klimatem... W dodatku łączyła wszystko co kocham.... Przede wszystkim muzyka, ale też Anglia, którą zawsze chciałam zwiedzić i miałam na przeciwko łóżka taką wnękę:
Dodatkowo na ścianach przymocowane były uchwyty na deskorolki. Wszystkie puste. Po obu stronach rampy były kolejne drzwi.
- Podoba Ci się? - spytał Marco. Znowu nieznacznie wzruszyłam ramionami. Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Nawet jeśli udało im się jakimś cudem trafić we wszystkie rzeczy które ceniłam.
- A które drzwi teraz wybierasz? - spytał Jackob. Wskazałam palcem na te po prawej.
- Ok nie usłyszymy chyba dzisiaj Twojego głosu - powiedział pod nosem Jackob, ale i tak skierowaliśmy się w stronę drzwi.
- Łazienka - poinstruował Marco.
- I jak?
- Łazienka jak łazienka - podsumowałam obojętnym głosem. Bez słowa wróciliśmy do sypialni i skierowaliśmy się do drugich drzwi. Garderoba wyglądała tak, ale miała jeszcze puste pułki. W ogóle we wszystkich niby "moich" pomieszczeniach uderzyła mnie pustka na półkach tak jakby "moich".
Stałam chwilę nie ruchomo.
- I jak podoba Ci się Twój pokój? - spytał pełen entuzjazmu Marco. W ogóle nie zareagowałam.
- Nawet to jej nie rusza. Sorry mam dość - powiedział Jackob i wyszedł ofuczony jak jakaś diva. Ołje sprowokowałam go, żeby zachował się jak pedał: "O mój boże ona jest okropna, już nigdy się do niej nie odezwę. Niegrzeczna dziewczynka". Nie mogłam się powstrzymać przed uśmiechnięciem się, gdy tylko ta wizja ukazała mi się w głowie.
- Wybacz za niego - zaczął go tłumaczyć Marco. - On to wszystko sam zaprojektował i myślał, że przynajmniej tak się trochę do nas przekonasz. - Kurva mać znowu zrobiło mi się go żal. Zaczynam nie lubić samej siebie. - Zostawię cię samą na chwilę. Zobaczę tylko co z nim i zaraz wrócę.
- Spoko nie trzeba mnie pilnować. Nie jestem dzieckiem, które musisz niańczyć - poszłam do salonu i wspięłam się na górną półkę. Gdy tylko wyszedł z pokoju włożyłam moje ukochane, choć trochę wysłużone, słuchawki, naciągnęłam kaptur na głowę i zanurzyłam się w muzyce.
*Oczami Marco*
Znalazłem Jackoba w salonie na dole.
Usiadłem koło niego na kanapie i położyłem swoją rękę na jego kolanie.
- Daj jej trochę czasu. Spędziła trochę czasu w sierocińcu i straciła swoich rodziców.
- mam wrażenie, że starałem się na marne. Równie dobrze wystarczyłaby jej komórka pod schodami aby osiągnąć teraźniejszy poziom zadowolenia - obruszył się. Zamierzałem jej bronić. W końcu jest śliczną dziewczyną i w dodatku może pomóc nam stworzyć normalny dom.
- A może Kristin jest przytłoczona tym wszystkim? - zabrałem rękę z jego nogi. - Z biednego sierocińca zabieramy ją do ogromnego domu. Może po prostu czuje się zagubiona?
- Jak dla mnie to ona musi po prostu zademonstrować swoją niechęć do nas - to było absurdalne stwierdzenie. Nawet w jego ustach. - Nie patrz tak na mnie - spojrzał mi głęboko w oczy. Jego wzrok działał na mnie jak ukojenie. Zapragnąłem go pocałować, ale teraz musieliśmy zająć się Kristin. - Gdy jej się zechce to co rzucisz mnie?
- O czym ty gadasz? Nigdy w życiu - przytuliłem go do siebie. - Ona nam pomoże stworzyć normalny dom, a nie będzie go psuła - jeszcze chwilę tak siedzieliśmy przytuleni. Gdy poczułem, że mój partner się uspokoił wewnętrznie delikatnie odsunąłem się od niego i podniosłem się. - To co spróbujemy jeszcze raz? - spytałem Jacka z entuzjazmem. Podniósł się ociężale z kanapy i poszedł ze mną do pokoju Kristin. Zapukałem, ale nikt nie odpowiadał. Uchyliłem drzwi i zajrzałem do pokoju. Oczywiście była tam. Siedziała w wyższej półce, a raczej leżała na tych wszystkich poduszkach.
- Hej Kristin możemy pogadać? - nie odpowiedziała. Nawet nie spojrzała. Weszliśmy i stanęliśmy pod ścianą. - Hej Kristin chcielibyśmy z Tobą pogadać. Musimy sobie wyjaśnić kilka spraw, a potem damy ci spokój - spojrzałem na Jackoba.
- Ona cię w ogóle nie słucha. Kristin!!! - wydarł się. Dziewczyna przestraszona usiadła i walnęła się głową w sufit. Walnąłem mojego partnera ale tylko żeby poczuł, że głupio zrobił. Nie chciałem sprawić mu bólu. Dziewczyna wyjęła słuchawki z uszu i warknęła:
- Czego?!
- Marco do ciebie mówi.
- No i co z tego? - położyła się z powrotem.
- Może wysłuchasz co ma do powiedzenia.
- Spokojnie - wyszeptałem tak aby tylko on mnie usłyszał. - Chcieliśmy z tobą pogadać - usiadła i spuściła nogi w dół.
- No to mówcie jak musicie.
- Chciałbym ci powiedzieć - zacząłem, choć nie wiedziałem jak to wszystko powiedzieć. - Może zacznę od początku. Chcielibyśmy abyś wiedziała, że wiemy jak ci trudno. Twoi rodzice nie żyją, a adoptuje cię para homoseksualistów.
- Gówno wiecie. Nic nie wiecie - znowu położyła się.
- To jest nielogiczne - zaczął Jackob. - Tak wulgarna dziewczyna w tak nieprzeciętnie ładnym i przyjaznym opakowaniu. - Puściłem mimo uszu tą uwagę i kontynuowałem jak się zdaje mój monolog.
- Chcemy dla ciebie jak najlepiej. Jeśli coś ci się nie podoba w twoim apartamencie to powiedz i zmienimy to.
- No jasne. Zróbmy tak by jej się podobało, bo ma gdzieś starania innych - znowu się obruszył i ciężko siadł na kanapie.
- Chcielibyśmy z tobą nawiązać kontakt. Wiemy, że masz 16 lat i ciężko będzie ci się do wszystkiego przyzwyczaić ale przynajmniej spróbuj. - na te słowa dziewczyna zeszła na dół. Stanęła ze mną twarzą w twarz. Jej mina była łagodna.
- Ok spoko. - powiedziała obojętnie, ale plus, że bez sarkazmu. - A ten tu - wskazała głową na Jacka. - Zawsze zachowuje się jak ofuczona panienka czy czasem zdarza mu się być zadowolonym z życia?
- Ten tutaj ma imię - Jacka podszedł do nas i stanął w pozie z założonymi rękoma.
- Jasne. To wszystko? Chciałabym się rozpakować jak mogę.
- Jasne zajmij się swoimi sprawami. Jak już skończysz to zejdź na obiad.
- yhym - wymamrotała i nie było szans na dalsza rozmowę, bo znowu założyła słuchawki. Wyszliśmy na zewnątrz.
- Widzisz nie jest taka zła - powiedziałem.
- Tak jak dla ciebie. W ogóle ciebie traktuje inaczej.
- Po prostu ja podchodzę do niej spokojnie.
- No tak bo ja pewnie tego nie potrafię. Wybacz nigdy nie myślałem, że będziemy zajmować się 16 - latką i to jeszcze jakąś skatówą.
- wiedziałeś, że jeździ na desce i tym się interesuje.
- A nie mogłaby tańczyć w balecie? - wybuchnąłem śmiechem.
- W adidasach trudno by jej było. Skoro interesuje się deskami, rozwijajmy jej zainteresowania. To będzie dobry początek.
Balet w adidasach brzmi nieźle czekam już na nn:-*:-*
OdpowiedzUsuńświetny cudowny boski i najlepszy twój blog :D
OdpowiedzUsuń